1 || Przyszłość w teraźniejszości

           Jasne niebo powoli rozjaśniało się coraz bardziej, gdy słońce wzbijało się, by po chwili osiąść na szczycie przejrzystego błękitu. Zwiastowało to nie tyle słoneczny dzień, co początek pięknego, ciepłego lata. Mało który mieszkaniec Konohy przepadał za deszczem, dlatego większość mieszkańców wyszło na świeże powietrze z uśmiechem na ustach. Zdarzali się jednak tacy, którzy o wiele lepiej czuli się w deszczowe dni. Jednym z nich była młoda dziewczyna, która uparcie wpatrując się w ziemię, maszerowała w stronę jednego z domostw. Po przyjrzeniu się jej osobie, można by było rzecz, iż jest wyjątkowo spokojnym człowiekiem, o minimalnym przepływie uczuć, gdyż uśmiech towarzyszył jej bardzo rzadko. Aczkolwiek, gdy ktokolwiek poznał ją bliżej, od razu przyznawał się do błędu. Skrywała ona o wiele więcej uczuć, niż przeciętna istota żyjąca na tym świecie.
           Rozejrzawszy się po okolicy, brunetka przetarła dłonią czoło, gdyż na jego wierzchu pojawiło się parę kropelek potu. Słońce grzało niemiłosiernie, a ciemne ubranie dziewczyny w żadnym stopniu nie ułatwiało jej współpracy z aktualną pogodą. Mimo to, nie przejmowała się zbytnio swoim położeniem, tylko uparcie dążyła do wyznaczonego przez siebie celu. Mijając budynki, uśmiechała się sztucznie w kierunku ludzi, których znała od dziecka, jednak nigdy nie obdarowała nikogo prawdziwym uśmiechem. Nie potrafiła rozdawać go ludziom.
           Po pewnym czasie, stanęła w miejscu i obojętnie zerknęła na zegarek. Mrugnęła parokrotnie oczami, gdy ujrzała godzinę, po czym uważnie rozejrzała się naokoło siebie. Kiedy nie ujrzała w obrębie swojej osoby nikogo, zacisnęła dłoń w pięść i opuściła głowę. Nie była to oznaka jej słabości, a tylko ukazanie jej wewnętrznych emocji, które coraz mocniej piętrzyły się w jej wnętrzu.  Przygryzła wargę i ruszyła dalej.
           Po paru minutach ciężkiej drogi, znalazła się przed obszerną gospodą, usytuowaną po prawej stronie od siedziby Hokage. Wiedziała, że jej wyprawa mogła skończyć się w taki sposób, jednakże w głębi duszy pragnęła, by było inaczej. Podeszła do dużych, brązowych drzwi i zapukała parokrotnie. O dziwo, odpowiedziała jej głucha cisza. Brunetka ponowiła próbę, jednakże nie przyniosła ona oczekiwanych skutków. Zdenerwowana jeszcze bardziej zaistniałą sytuacją, zaniechała dalszego dobijania się do drzwi i podeszła do okna, które dawało jej duży zakres widoczności na domostwo, a konkretniej - na kuchnię. Spoglądając przez szybę, rozejrzała się po wnętrzu, jednak nie ujrzała nic, co mogłoby ją zainteresować. Głęboko wciągnęła powietrze, po czym obeszła budynek dookoła i zajrzała przez następne okno. Kiedy dojrzała to, co znajdowało się po drugiej stronie szyby, zacisnęła jeszcze mocniej dłoń w pięść i przetarłszy oczy, ponownie spojrzała na godzinę. Ku swojemu zadowoleniu, miała doskonały powód, by zrobić to, co zamierzała.
           Brunetka spojrzała swoimi mądrymi oczyma w stronę góry, na której znajdowały się popiersia wszystkich dotychczasowych Hokage i w myślach przeprosiła za swój czyn, który miała za chwilę zrealizować. Następnie, bez zbędnego wahania się, mocnym kopnięciem powaliła drzwi od gospody i niczym wściekły tygrys wpadła do pomieszczenia. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku sypialni, do której weszła, otwierając drzwi w podobny sposób. Jej oczom ukazała się postać drobnego chłopaczyny, o blond włosach, śpiącego w najlepsze. Chłopak był na oko w jej wieku, aczkolwiek mogłoby się wydawać, iż jest od niej młodszy.
           Dziewczyna cichaczem podeszła do niego, by nie zbudzić go swoimi krokami. Przykucnęła obok chłopca i zaczęła mu się przyglądać, w myślach analizując najlepszy sposób na wybudzenie kolegi. Kiedy już mu się przyjrzała, stwierdziła, iż nie miałaby nic przeciwko, gdyby on zawsze był taki cichy i potulny, jednakże po pewnym czasie zdała sobie sprawę, iż zaczęłaby tęsknić za dawną cząstką chłopaka.
           Odpędziwszy od siebie niepożądane myśli, od razu przeszła do działania. Złożyła ręce, tworząc pieczęć, a po chwili koło niej pojawił się klon, który doskonale duplikował jej postać. Zadowolona z siebie odeszła parę kroków od chłopca i usadowiła się na parapecie, spokojnie przyglądając się temu, co wykonywała jej druga postać. Nie musiała długo czekać na jakikolwiek ruch, gdyż po upływie krótkiego czasu usłyszała trzy słowa, które były w stanie wybudzić każdego mężczyznę żyjącego na ziemi.
- Oiroke no jutsu!
           Brunetka z zadowoleniem przyglądała się jak urocza, dorosła, roznegliżowana kobieta nachylała się nad ciałem jej kolegi, zbliżając się coraz bardziej do jego twarzy. Zaśmiała się na samą myśl o reakcji blondyna na tyle cicho, by nie zepsuć swojego planu.
- Toru, obudź się - szepnął klon pociągającym głosem.
           Na reakcję nie musiała długo czekać, gdyż blondyn po chwili uchylił jedno oko, by zobaczyć co dzieje się wokoło niego. Ujrzawszy całą scenerię, opamiętał się w zaskakująco szybkim tempie i natychmiast odskoczył od kobiety, oddalając się na bezpieczną odległość. Jego oczy rozszerzyły się niebezpiecznie, a wzrok nie uciekał, gdyż Toru od razu zdał sobie sprawę, co się dzieje. Opanowując swoje emocje, podszedł do klona i parokrotnie obchodząc go naokoło, pogładził się po niewidzialnej brodzie. Po niespełna sekundzie wesoło przeczesał ręką blond włosy i uśmiechnął się zadziornie.
- Słaba imitacja - odparł po chwili.
- Słaba?! - powtórzyła brunetka, przyglądając się swojemu rozmówcy. Usłyszawszy te słowa, anulowała technikę i zeskoczyła z parapetu. Powoli zaczęła zbliżać się do chłopaka, który od razu wyczuł niebezpieczną aurę, która otaczała jego koleżankę. - Jesteś pewny tego, co przed chwilą powiedziałeś? - wysyczała.
- Ehehe - zaśmiał się nerwowo. - A czy ja coś mówiłem? Musiało ci się przesłyszeć. Nie sądziłem, że ogłuchniesz w tak młodym wieku - dodał, uśmiechając się nerwowo.
- To ty zaraz ogłuchniesz, jak nie nauczysz się korzystać z zegarka, głąbie!
           Dziewczyna bez zastanowienia rzuciła się na chłopaka z wyraźną chęcią uszkodzenia jego ciała, jednakże ostatecznie, to ona została pokonana. Chłopak zablokował jej ciosy bez problemu, po czym unieruchomił ją na tyle mocno, iż brunetka nie mogła kiwnąć nawet palcem. Nie próbowała się mu przeciwstawiać, gdyż nie była to pierwsza taka sytuacja - zawsze w walce z Toru przegrywała i częściowo już się z tym pogodziła, gdyż oboje traktowali to jako kontynuację wygłupów z dzieciństwa.
- Wygrana moja, cwaniaro - odparł wesoło i rozluźnił uścisk. Dziewczyna wstała z ziemi i otrzepawszy się z niewidzialnego kurzu, zaczęła obserwować chłopaka, który najwyraźniej zamierzał kontynuować swoją drzemkę.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony, po czym położył się na macie i nakrył cienką kołdrą.  -  Toru, chyba sobie żartujesz! Nie po to wywaliłam drzwi od twojego domu, żebyś poszedł dalej spać.
- Co zrobiłaś?
- Yh, nic - uśmiechnęła się niewinnie. - Wiesz, że sensei kazał nam być już dziesięć minut temu przed bramą? Czekałam na ciebie tam gdzie zawsze, ale nie przyszedłeś.
- Czego ten sensei znowu chce? - odrzekł arogancko chłopak i przewrócił się na drugi bok.
- Głupku, dzisiaj nasza pierwsza misja poza granicami Konohy! - wydarła się na niego, po czym ściągnąwszy z niego kołdrę, kopnęła z całej siły. Chłopak podniósł się szybko i zaczął masować obolałe miejsce, od czasu do czasu zerkając na koleżankę .
- Wiesz, czasami mogłabyś być bardziej delikatna.
- Zapomnij - syknęła w jego kierunku.
           Blondyn nie zamierzał przeciwstawić się brunetce, dlatego grzecznie zastosował się do jej rozkazów, które były rzeczami realnymi. Innymi słowy: "idź do łazienki, ogarnij się, ubierz i wyjdź na dwór, inaczej nie ręczę za siebie". Oczywiście, mógł tego nie zrobić, jednakże gdy ta przedstawiła mu swoje argumenty, które zastosowałaby przeciwko niemu względem Hiro, ten przestraszył się nie na żarty, gdyż nie chciałby, aby jego przeszłość wyszła na jaw.
           Kiedy już był gotowy, wyszedł przed budynek, tak jak obiecał brunetce i razem udali się w stronę bramy. Przez ułamek sekundy poczuli się tak, jak gdyby cofnęli się w czasie i ich trzynaście lat zamieniło się nagle w sześć, a oni nie kroczą w kierunku bramy do swojego senseia, a na plac zabaw, wesoło podśpiewując ulubioną piosenkę. Mimo wszystko, wizja ta była rozmazana, gdyż zdarzyła się parę lat temu i nigdy nie uda im się powrócić do dawnej beztroski, o czym obydwoje zdawali sobie sprawę. Teraz byli już starsi i musieli przynosić chlubę swojej wiosce, nie z przymusu, a z czystej chęci.
           Całemu wydarzeniu przyglądał się dorosły mężczyzna, który gdy tylko ujrzał swoje bezwładnie leżące na ziemi drzwi, zdał sobie sprawę, iż Tsuki w bardzo dużej mierze przypomina mu kogoś znajomego. Oczywiście, doskonale wiedział kogo, jednakże nie mógł odeprzeć od siebie myśli, iż niemożliwością jest, by brunetka odziedziczyła po niej geny. Nawet w najmniejszym stopniu nie były spokrewnione. Rozmyślał o tym przez dłuższy moment, gdyż od czasów pokoju nie miał czym się zajmować. Oczywiście, cieszył się z tego powodu, iż ninja żyją ze sobą w zgodzie, jednakże przez natłok wolnego czasu zaczynał zastanawiać się, czy oby na pewno jest to pokój prawdziwy, a nie taki, o jakim wspominał mu ktoś, kogo spotkał kilka lat temu. Mimo wszystko wiedział, iż nie jest w stanie tego ocenić.

           Dwójka świeżo upieczonych ninja wesołym krokiem maszerowało w stronę umówionego miejsca spotkania. Oczywiście, wiedzieli, iż już powinni tam być dobre parę minut temu, jednakże mieli nadzieję, iż ich sensei przymknie na to oko.
- Myślisz, że Hiro już jest? - zapytała brunetka.
- Pewniak.
- Czyli z nami źle?
- Nie dramatyzuj. Jak co, to powalimy Hira i sensei stwierdzi, iż jesteśmy lepsi od niego, dlatego nie ma sensu nas karcić - odparł z nutką satysfakcji w głosie.
- Toru... W jakim ty świecie żyjesz? - zapytała, wyraźnie unosząc rękę z zamiarem uderzenia chłopaka.
- Nie, nie, nie! Nie bij. - Tsuki posłuchała prośby blondyna i zrezygnowała ze swojego ataku. Zamiast tego, opuściła ramiona i zaczęła tempo wpatrywać się w przestrzeń przed sobą. Jej uśmiech powoli znikał z twarzy, a na jego miejscu pojawił się grymas niezadowolenia, gdy przed jej oczami ukazała się postać rudowłosego chłopca, bacznie obserwującego ich dwójkę.
- To po nas - rzekła, wypuszczając powietrze.
           Oboje podeszli do znajomego, który spiorunował ich przeszywającym spojrzeniem. Wyjątkowo długo przyglądał się Tsuki, aczkolwiek dziewczynie zdawało się, iż są to jej głupie urojenia, które w ogóle nie mają podstaw. Natomiast chłopcy wymienili się spojrzeniami, po czym Toru uśmiechnął się promiennie i zaczął bawić się czarnym sznurkiem od swoich spodni.
- A gdzie sensei? - zapytała po pewnym czasie brunetka.
- Był jakieś pięć minut temu. Potem powiedział, że musi coś jeszcze załatwić, a ja mam na was poczekać - odparł spokojnie Hiro, spoglądając prosto w oczy dziewczynie.
- Uff - odetchnęła z ulgą i spojrzała na blondyna. - Czyli mamy farta. - Toru uśmiechnął się do dziewczyny i powrócił do swojej wcześniejszej czynności, zupełnie niezainteresowany tym, co się wokół niego działo.

           Szare korytarze prowadzące do gabinetu Hokage dłużyły się niemiłosiernie i chociaż ów mężczyzna chodził nimi codziennie od wielu lat, nie mógł przyzwyczaić się do ich wyglądu. Parokrotnie już prosił swojego przyjaciela,  by urozmaicił kolor ścian, jednakże zazwyczaj kończyło się na obiecanych zmianach, które do dzisiaj nie nastąpiły. Innymi słowy, Shikamaru, musiał przetrwać te parę sekund, krocząc przez znienawidzoną przez siebie część siedziby Hokage.
           Kiedy już udało mu się dotrzeć do gabinetu, wolniutko uchylił drzwi, po czym leniwym krokiem, dosłownie, wsunął się do pomieszczenia. Na całe szczęście, przywitały go radosne promienie gorącego słońca oraz jasne ozdoby gabinetu, które od razu poprawiły jego humor. Kiedy już przyzwyczaił swoje oczy do nagłej zmiany otoczenia, skierował swój wzrok na biurko, za którym - niestety - nie siedziała wyczekiwana przez niego osoba. Zdezorientowany postanowił, że poczeka na władcę w jego gabinecie, dlatego zamknął za sobą drzwi i podszedł do drewnianej komody. Na jej wierzchy leżało parę pamiątek z przeszłości, niektórych znanych, innych obcych brunetowi, jednakże na pewno nie mniej ważnych dla Hokage. Największą powierzchnię mebla zajmowały zdjęcia. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż to one pozostawały człowiekowi na zawsze, gdyż pamięć bywała ulotna. On także, wiele swoich wspomnień opierał na fotografiach, które odświeżały jego pamięć, dlatego nie był zdziwiony faktem, iż jego przyjaciel robi to samo.
           Przejrzawszy zdjęcia z komody, Shikamaru zwrócił swój wzrok na te, które wisiały nad nią. Kiedy zapoznał się z nimi dostatecznie, mimowolnie się uśmiechnął i sprawnym ruchem ręki przejechał po wierzchu jednego ze zdjęć, zostawiając wyraźną linię czystości. Wszystkie były pokryte cieniutką ilością kurzu, jednakże to wcale nie znaczyło o ich wartości, gdyż osoby, które na nich się znajdowały, były najważniejszymi ludźmi nie tylko dla wioski, ale także dla każdego człowieka z osobna.
           Nagle, ni stąd ni zowąd, mężczyzna usłyszał cichutkie skrzypnięcie drzwi, po czym automatycznie odwrócił się w stronę, z której pochodził dany dźwięk. Chwilowo poczuł się zmieszany, gdyż przez natłok wspomnień nie skojarzył, kim może być osoba wchodząca do pomieszczenia, jednakże gdy ujrzał dobrze znaną mu sylwetkę, rozweselił się i skierował się w stronę tejże osoby.
- Codzienne obchody? - zapytał po chwili.
- Z nudów zacząłem obserwować poczynania swojego syna - odparł wesołym tonem głosu i usiadł za drewnianym biurkiem. Bez większego zainteresowanie przejrzał papiery, które leżały na jego wierzchu i niespodziewanie uderzył głową o blat, na co Shikamaru zareagował bardzo nerwowo.
- Co ty wyprawiasz? - wystraszył się. Blondyn spojrzał na niego jednym okiem i zakrywając głowę dłońmi, głęboko wzdychnął i spojrzał na przyjaciela.
- Papierkowa robota mnie wykończy. Chyba muszę pomyśleć o zatrudnieniu sekretarki - odparł, uśmiechając się z dawnym zapałem. Nie czekając na reakcję bruneta, poprzerzucał papiery z jednej na drugą stronę, wyraźnie szukając czegoś konkretnego. Po chwili, gdy udało mu się spełnić zamierzony cel, złapał pergamin w dłoń i zacisnął mocniej. - Jest! - syknął i wyszczerzył swoje białe zęby, po czym wręczył przedmiot Shikamaru. - Wszystko napisane, chyba... - dodał po chwili, na co brunet zaśmiał się i odebrał kartkę.
- Nie czytałeś, prawda?
- Oczywiście, że czytałem. Przecież jestem Hokage, a to należy do moich obowiązków - bronił się.
- Nigdy się nie zmienisz - skwitował Shikamaru i uśmiechnął się do przyjaciela. Zwinąwszy kartkę w rulon, ruszył w kierunku drzwi z wyraźnym zamiarem opuszczenia gabinetu, jednakże w pewnej chwili stanął w miejscu, najprawdopodobniej rozmyślając nad czymś ważnym.
- Shikamaru, dobrze się czu...
- Naruto - przerwał mu - powiedz mi coś - rzekł poważnym głosem. Blondyn spojrzał na niego uważnie, jednakże nie odezwał się czekając, aż ten rozwinie swoją wypowiedź. - Dlaczego - zawahał się - dlaczego połączyłeś ich w jedną drużynę?
           Naruto przyjrzał się swojemu przyjacielowi bardziej przenikliwym wzorkiem, po czym oparł się o oparcie krzesła i odchyliwszy głowę, przymknął oczy. Przez chwilę panowała niewyobrażalna cisza i żaden z mężczyzn nie miał zamiaru jej zakłócić, jednakże po chwili przerwało ją głębokie westchnięcie blondyna. Mężczyzna uchylił powieki i patrząc Shikamaru prosto w oczy, uśmiechnął się.
- Widzisz, nic nie dzieje się bez przyczyny. Szczerze powiedziawszy to sam nie wiem, dlaczego akurat oni tworzą twoją drużynę - odparł, czochrając włosy. - Ale widzisz, wiem jedno - dodał po chwili poważniej. - Była to jedna z trafnych decyzji, które podjąłem. Wierzę, iż oni się zrozumieją.
- Jak to?
- Szczególnie Tsuki i Hiro - kontynuował. - Shikamaru, myślisz, że gdyby Sasuke był w drużynie z kimś innym, czy jego przyszłość byłaby taka jaka jest teraz? - Brunet zawahał się z odpowiedzią, po czym pozwolił kontynuować blondynowi. - Nie. I ja i on potrzebowaliśmy kogoś, kto nas chociaż w połowie zrozumie. Oczywiście, była także Sakura, ale ona nie rozumiała tego, przez co obaj przechodziliśmy, każdy w swoim stopniu. Ja nigdy nie poznałem rodziców i zawsze spotykałem się z odrzuceniem, on natomiast, był chodzącą rewelacją - ludzie interesowali się nim tylko dlatego, iż cały jego klan został wymordowany, na czele z jego rodziną. Wiesz, mogłoby się wydawać, iż nasze drogi różniły się od siebie i to bardzo, ale gdzieś tkwiło to podobieństwo. I właśnie tu jest powód, dlaczego ta dwójka powinna być w jednej drużynie. Tsuki od dziecka wychowywała się bez ojca i chociaż matka doskonale zastępowała jej braki, nie mogła tego zrobić w całości. Dziewczynce zawsze będzie brakowało tej jednej osoby, która odeszła dawno temu. I chociaż w jakimś stopniu byłem jej drugim ojcem, gdyż razem z Toru wychowywali się w tym samym otoczeniu, to ona i tak odczuwa pustkę. Hiro natomiast nie miał zastępczego ojca, a o jego prawdziwym nie wiemy nic. Tsuki chociaż go zna, a on... żyje w jeszcze większej niepewności. Cóż, jego matka naprawdę potrafi zataić najmniejsze potknięcie - rzekł, uśmiechając się przelotnie. - W każdym razie, wydaję mi się, że oni mogą się zrozumieć i być dla siebie podporą.
- A Toru?
- Toru? - Naruto zaśmiał się głośno i wyjrzał przez okno na roztaczający się widok wioski. - Miał dwie możliwości: mógł być taki jak ja lub taki jak matka. Cóż, wybrał pierwszą opcję i wierzę, że odziedziczył także niektóre cechy po mnie. Szczególnie tę jedną. - Kąciki ust blondyna uniosły się w górę. - Wydaję mi się, że Toru będzie tym członkiem drużyny, który podniesie ich na duchy, gdy ci stracą wiarę w siebie. Tak jak Sakura.
           Shikamaru nie pytał już o nic więcej. Spojrzał na przyjaciela z zadowoleniem, po czym wolnym krokiem zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Rozmowa z blondynem uświadomiła mu, iż się mylił: chłopak zmienił się w bardzo dużej mierze. Nie był już tym nierozważnym, rozbrykanym małolatem, który robił wszystko lekkomyślnie i chociaż mogłoby się wydawać, że wiele jego cech nadal pomieszkuję w ciele dorosłego mężczyzny, bez problemu można ujrzeć jakie zmiany zaszły w jego osobowości. Naruto dojrzał i zaczął postrzegać świat w zupełnie inny sposób. Niewątpliwie był najlepszą osobą na miejsce Hokage.
           Wychodząc, brunet stanął w progu i odwrócił się do czcigodnego Hokage, spoglądając na niego przejmującym spojrzeniem. Zaśmiał się cicho, po czym oparł o framugę drzwi.
- Czy mi się wydaję, czy ty się starzejesz? - zapytał z błyskiem w oku.
- Tylko ci się wydaje, a teraz wybacz ale idę na ramen - odparł blondyn i razem z przyjacielem opuścił jasny gabinet. Wychodząc, ostrożnie zamknął za sobą drzwi, przelotnie spoglądając na zdjęcia wiszące nad komodą, oświetlone przez wesołe promienie słoneczne.

_______________________________________
A więc, nie jest tak źle! Ukończyłam pierwszy rozdział i jestem z niego nawet w miarę zadowolona. Oczywiście, moje zdanie się tutaj nie liczy, bo ważniejsi są czytelnicy, dlatego z niecierpliwością czekam na Wasze reakcje. Co prawda, historia dopiero się rozwija i mam nadzieję, że rozwinie się na dobre. Już dzisiaj mogę zapewnić, iż nie zabraknie znanych nam bohaterów, ale przedstawię ich - niektórych - troszkę w innym świetle niż M. Kishimoto. Bardzo serdecznie zapraszam Was także do głosowania w sondzie, gdyż ma ona wpływ na to, na którym blogu najczęściej będę publikowała rozdziały. Miłego czytania i do następnego rozdziału!

6 komentarzy:

  1. Zapowiada się świetnie...uwielbiam blogi o przyszłości Naruto,nowym pokoleniu itp.Ogólnie jestem wielką fanatyczką paringu syn Sasuke X córka Naruto ;) Uważam ,że byliby idealną parą.Mimo,że opowiadanie będzie opowiadać o czymś zupełnie innym ,bo Naruto ma syna,a o Sasuke nic nie ma(narazie?)to jednak bardzo mnie zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda nigdy nie oglądałam Naruto, ale przeczytałam twojego bloga i po prologu oraz pierwszym rozdziale stwierdzam, że chętnie będą tu wpadać i czytać. Przypuszczam, że w niektórych momentach mogę się pogubić, skoro nie oglądałam tego nigdy, ale mam nadzieję, że to nie będzie jakiś duży kłopot. Podoba mi się ta atmosfera, ninja, sensei, ich imiona... trudno określić, ale to wszystko tworzy taki nietypowy klimat. Ciekawa jestem, na czym będzie polegać ich misja i czy sprawdzą się jako drużyna. Mam nadzieję, że nie dojdzie między nimi do żadnych spięć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Z tego co zrozumiałam to Toru jest synem Naruto (i chyba Sakury) a Tsuki przyjaciółką rodziny. Rzadko czytam blogi o przyszłości, ale ten mnie zainteresował. Do tego uwielbiam osobowość Shikamaru i jestem ciakawa jakim będzie sensei'em ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę się pogubiłam, szczególnie w tych rodzinach.
    Widzę, że wolisz paring NaruSaku, ja osobiście jestem fanką NaruHina, ale to nie przeszkadza dopóki to nie będzie głównie o Sakurze.
    Dałaś dość ciekawy charakter dla Tsuki. Chyba już od dłuższego czasu nie spotkałam się z nieśmiałą główną bohaterką.
    Nie mogę się tez doczekać metod wychowawczych Shikamaru. jakoś nie potrafię go sobie wyobrazić w roli sensei'a

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu widać, ze masz doświadczenie w tym fachu. Używasz ładnego, zróżnicowanego słownictwa, robisz nim wrażenie :) Sama historia mnie wciągnęła, okazała się teraz wynikiem jeszcze lepszego pomysłu, niż uważałam do tej pory. Czyli cały czas jest lepiej - tak trzymać!
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale masz dziwnie zrobione komentarze, osobna strona się otwiera? ;__;
    Więc Toru jest synem Naruto?
    Pojawiła się wzmianka o Sasuke, mam nadzieję, że szybko dowiem się, co się z nim dzieje w twoim opowiadaniu. A może to on jest tajemniczym ojcem Hiro, a jego matką Sakura? Ale nie, bo wtedy skąd by się wzięły jego rude włosy..
    No i zastanawiam się, czy Naruto jest z Sakurą, czy Hinatą, czy jeszcze kogoś innego mu stworzyłaś ;D
    Tsuki.. Jakoś mi to imię do niej nie podpasowało, ale dobra co się tam będę czepiać, twój wybór.
    ;3

    OdpowiedzUsuń

Byłabym naprawdę wdzięczna, gdyby osoby, które rzeczywiście przeczytały rozdział zostawiły po sobie jakikolwiek komentarz. Sprawia to, że wiem, dla kogo piszę i bardziej motywuje mnie do szybszego pisania opowiadania. Was to nic nie kosztuje *oprócz tych dwóch minut*, a mi bardzo pomaga.