3 || Rozeznanie w terenie

        Jasne światło księżyca rzucało nieprzyjemny cień na stare, rozległe drzewa lasu. Ich sylwetki wyglądały niczym żywe istoty, szukające swojej ofiary, co w nijaki sposób spodobało się ów mężczyźnie. W takich momentach utożsamiał się najczęściej z powstałymi istotami, szukając usprawiedliwienia na swoje nieczyste myśl, które pomimo upływu lat wcale nie znikały. Nadal pragnął zabijać, pragnął się mścić, chociaż w głębi duszy wiedział, iż takie postępowanie nie ma sensu. 
       Głuche skrzeczenie sowy i śpiew świerszczy zakłócały ciszę lasu. Noc powoli ustępowała miejsce dniu, co tylko denerwowało kruczowłosego. Dzień zwiastował nie tylko kontynuację wyprawy, ale także spotkanie ze swoim przyjacielem, który na pewno odkryję w nim chęć mordu. Też dlatego musiał ochłonąć, choćby poprzez sen, który wcale nie przychodził mu z łatwością. Jednak zważając na fakt, że całą noc zmarnował na obserwację otaczającego go środowiska, nie miał nawet sekundy na zmrużenie oka. Jedyne co mu pozostało, to pogodzić się z kolejną poważną rozmową na temat zaufania, dobra i zła. 
        Na samą myśl o wykładach Naruto, mężczyzna parsknął. Już dawno oduczył się okazywania uczuć, jednakże jeśli o chodziło o ignorancję, czy choćby nawet o zwyczajną kpinę, zawsze znajdował w sobie odrobinę motywacji. Taki już był i nic nie wskazywałoby na to, że kiedyś to w sobie zmieni. 
        Zmęczony ciągłymi przemyśleniami wstał z ziemi, uprzednio zbierając swoje rzeczy. Wielki pergamin ze sprawozdaniem z zadania przyczepił do ociężałego paska, przepasanego wokół pasa, po czym wolnym krokiem ruszył w kierunku Konohy. 
        Dopiero świtało, dzięki czemu Sasuke zdawał sobie sprawę, że ma wystarczającą ilość czasu, by dotrzeć do wioski spokojnym tempem. Była to dla niego jedyna dobra wiadomość. 
        Idąc przez las, kruczowłosy uważnie wpatrywał się przed siebie, od czasu do czasu zerkając na mijające drzewa. Od samego początku miał wrażenie, że coś pójdzie nie po jego myśli, a gdy tylko usłyszał świst ostrzy, utwierdził się jeszcze bardziej w swoim przekonaniu. 
        Sasuke odskoczył na prawą stronę lasu. Zaistniała sytuacja obudziła jego czujność, dzięki czemu mógł od razu zauważyć swojego wroga bez wcześniejszej aktywacji Sharingana. Przeciwnik stał od niego jakieś niecałe pięć metrów na północ. Jego twarz okrywała czarna maska, z wyraźnym, białym krzyżykiem na czole. Symbol był bardzo wyraźny, co skłoniło Uchihe do myślenia. Co prawda, nigdy nie spotkał się z podobnym oznaczeniem, jednakże to wcale nie świadczyło o tym, iż tamten osobnik nie jest jego wrogiem. 
        Uchiha bez większego namysłu skoczył w kierunku Krzyżaka używając Elementu Ognia. Siła ninjutsu była bardzo duża, jednakże nie wystarczająca, by pokonać przeciwnika, toteż Sasuke wykorzystał chwilę zaskoczenia i rzucił w jego kierunku shurikeny, które zgrabnie przeleciały obok osobnika. W pierwszej chwili wydawało się, jakoby kruczowłosy pudłował, co od razu wywołało uśmiech na twarzy zamaskowanego ninja, jednak gdy tylko spróbował się ruszyć, zdał sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Cieniutkie żyłki oplatały jego ciało, co w każdy sposób uniemożliwiało poruszanie. Definitywnie walka się skończyła. 
        Sasuke wolnymi krokami zaczął zbliżać się do swojego zakładnika, w myślach analizując przebieg walki. Początkowo miał wrażenie, iż będzie konkurował z kimś o równych siłach, jednakże teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo się mylił. Schwytany przez niego ninja najprawdopodobniej był zwyczajnym geninem, bądź cninem słabego wyszkolenia, co tylko wskazywało na przypadkowego rabusia, a nie na planowany zamach. 
        Kiedy brunet stał już naprzeciwko swojego zamachowca, dokładnie obejrzał jego sylwetkę, po czym sprawnym ruchem dłoni ściągnął z niego czarną maskę. O dziwo, nie ujrzał on dumnego z siebie mężczyzny, który od razu rzuca się na niego z kąśliwymi uwagami, a brązowowłosą, wystraszoną dziewczynę, która miała nie więcej niż siedemnaście lat. 
        Cała ta sytuacja zmieszała go, a jego wcześniejsze zamierzenia zniknęły gdzieś pomiędzy wierszami myśli. Początkowo miał zamiar zabić swojego zakładnika, by pozbyć się dowodów napadu, jak także uspokoić swoją chęć mordu, jednak gdy zerknął w duże, błękitne, a zarazem przestraszone oczy dziewczyny, obudziła się w nim ta część duszy, którą wprowadził Naruto. Współczucie... Tak strasznie znienawidzone przez niego uczucie. 
        - Proszę... Nie zabijaj mnie - wyszeptała szatynka, wlepiając w niego błagające spojrzenie.


        - Sensei, Toru znowu nie chce wstać! - zakomunikowała pełnym zawodu głosem brunetka.
        Był wczesny ranek. Tsuki razem z Hiro od jakiegoś już czasu sprzątali swoje obozowisko, by nie pozostawiać zbędnych śladów, natomiast ich nauczyciel skrupulatnie wyznaczał drogę, którą będą musieli przebyć, by dostać się do wież. Wiedział, że nie będzie łatwo, dlatego postanowił, że plan opracuje sam, by być stuprocentowo pewny, iż nic nie zawiedzie. Problem jednak polegał na tym, że zawsze pojawiała się jedna rzecz, a raczej osoba, która za każdym razem stwarzała coraz poważniejsze zagrożenia, zaczynając od swojego lenistwa.
        - Jakie to kłopotliwe... - mruknął pod nosem Shikamaru.
        Mężczyzna niechętnie podniósł się ze swojego miejsca i wolnym krokiem zaczął zbliżać się do chłopca. Nie miał absolutnie żadnego pomysłu, jak go obudzić, toteż postanowił, że wykorzysta nową technikę, która nieco ochłodzi przyjemną drzemkę blondyna. 
        - Fuuton, Renkuudan*. - Shikamaru wypuścił duży podmuch powietrza z płuc, po czym niespodziewanie gałęzie drzew zaczęły niebezpiecznie poruszać się to w prawo, to w lewo, a wiatr stawał się coraz chłodniejszy. Jego podmuch był na tyle silny, że prowizoryczna kołdra Toru została przez niego porwana, a suche podłoże stało się wilgotną, leśną ściółką.
        Reszta drużyny przyglądała się temu wydarzeniu z dużym zaciekawieniem. Co prawda, nie odzywali się, aczkolwiek oboje mięli ochotę założyć się, co zrobi ich przyjaciel. Nie od dziś go znali, toteż doskonale zdawali sobie sprawę, że w wykonaniu blondyna każdy odruch będzie zabawny. 
        Shikamaru anulował technikę i wzdychając przeciągle, spojrzał na jednego ze swoich uczniów z wyczekiwaniem. Nie sądził, że ów technika nie zdmuchnie go razem z przykryciem, jednak mimo tego, bardzo cieszył się, iż nie będzie musiał poszukiwać blond problemu.
        Istny ojciec, pomyślał, irytując się jeszcze bardziej.
        W pewnej chwili Toru poruszył się nerwowo, po czym jego ręka powędrowała w okolicę przedramienia, energicznie je pocierając. Kiedy zorientował się, że kołdra nie okrywa już jego ciała, wzdrygnął się z zimna.
        - Mamo, przykryj mnie! Zimno tu... - wymamrotał pod nosem, po czym momentalnie się opamiętał. 
        Cała trója przez pierwsze sekundy stała wbita w ziemię, dokładnie analizując słowa swojego kolegi. Sam Toru zaś, określając swoje położenie, zrobił się czerwony i wolnymi kroczkami, z rumieńcami na policzkach, zaczął wycofywać się w stronę wielkiego pnia, w celu jak najszybszego ukrycia się przed zdziwionym, a zarazem rozbawionym wzrokiem towarzyszy, którzy nie wytrzymali i zaczęli się śmiać. 
        - Dobrze, Toru. Przykryjemy cię, ale innym razem - rzekła przez śmiech Tsuki, po czym podparła się drzewa, by uspokoić samą siebie. 
        Jako pierwszy, tę jakże zabawna chwilę przerwał Shikamaru. Co prawda, atmosfera udzieliła się również jemu, jednak nie mógł zapomnieć o powierzonym jego drużynie zadaniu. Zdawał sobie sprawę z tego, że Kakashi i Ira potrzebują natychmiastowego wsparcia, dlatego nie mógł marnować ani chwili, tym bardziej dlatego, że nie potrafił przewidzieć, jak trudno będzie im się przedrzeć przez Kraj Barw i jego sławny Las.
        - Dobra, drużyno. Koniec tego dobrego. Czas wrócić do zadania.
        Jego podopieczni zareagowali na jego słowa, niczym na komendę wojskową. Wszyscy, gotowi, stanęli naprzeciwko niego, czekając na dalsze rozkazy.
        - Teraz... Ruszamy do Kraju Barw? - zapytał nieśmiało Hiro. 
        - Tak, jednak mimo wszystko nie będzie to łatwa przeprawa - odpowiedział w zamyśleniu Shikamaru. 
        - Dla ciebie sensei, to nic nie jest proste - odparł naburmuszony Toru. 
        W chwili, gdy tylko chłopak stanął koło swojej przyjaciółki, ta, słysząc jego słowa, zamachnęła się i uderzyła go w tył głowy. Miała serdecznie dość jego ciągłego narzekania, szczególnie w momentach poważnych, kiedy rozmawiali na temat ich pierwszej - jak się dowiedziała - trudnej misji.
        - Ucisz się, głąbie - mruknęła w jego kierunku. - Sensei, możemy już w Kraju Barw spotkać wrogów? 
         Shikamaru zamyślił się na chwilę, po czym kolejny raz spojrzał w błękit nieba. Było one na tyle przejrzyste, iż można by było stwierdzić, że deszcz w takich warunkach jest rzeczą niemożliwą, jednakże brunet miał od początku złe przeczucia. 
        - Wrogów możemy spotkać wszędzie, Tsuki. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Przede wszystkim... - Shikamaru uchwycił kremowy pergamin, mocno zaciskając rękę na jego środku. - Musimy się spieszyć. Coś czuję, że zacznie dzisiaj padać.
        Hiro i Tsuki zgodnie przytaknęli Shikamaru i już w chwilę później szli za swoim nauczycielem przygotowani na każde niebezpieczeństwo. I chociaż ich wyszkolenie było wystarczające, gdy w grę wchodziła samoobrona, oboje bali się konfrontacji z przeciwnikiem o wiele wyższej rangi. Zdawali sobie sprawę, iż taka walka byłaby z góry przesądzona, jednak nie odważyli się tego głośno przyznać. Mimo to, Shikamaru bez problemu zauważył ich zmieszanie i zaczął się zastanawiać, czy Naruto, wysyłając ich na tę misję myślał tylko o Toru, czy także o jego drużynie? Jego syn był dosyć nadzwyczajny, dlatego brunet nie zdziwił się, gdy ujrzał chłopca spokojnego, wolno maszerującego w krok za nimi. Spodziewał się po nim takiego zachowania, bo chociaż dosyć często zachowywał się nierozważnie i ściągał na siebie kłopoty, jego umiejętności i chęć do walki znacznie różniły się od tych prezentowanych przez ojca w okresie młodości. Być może jest taki jak matka, myślał wtedy Shikamaru. Była to najbardziej realna możliwość, jaka zawsze wpadała mu do głowy. W końcu nie znał jej, gdy miała trzynaście lat.


       Czarna smuga dymu ograniczała widoczność tak, że z trudem można było ujrzeć czubek własnego nosa. I chociaż nic w pobliżu nie paliło się, chmura robiła się coraz obszerniejsza. Ku niezadowoleniu Kakashiego i Iry nie była to jedyna rzecz niesprzyjająca im w działaniu. Brakowało im wsparcia, a wieże popadały w coraz gorsze tarapaty, gdy nieznany wróg zbliżał się do niej z godziny na godzinę. 
        Blondynka wychyliła się zza konara obszernego drzewa, którego liście wykręcały się na każdą możliwą stronę i, z ostrożnością ptaka, zaczęła obserwować teren wokoło siebie. Jej zmysły wyostrzyły się na tyle, że mogła usłyszeć nawet najcichszy szmer, co pomagało jej w uniknięciu ataku, jednakże w żaden sposób nie dawało lepszego zorientowania w terenie. Toteż dlatego, Ira skupiła się, po czym przymykając oczy, zacisnęła dłonie w pięść. Widząc to, jej towarzysz od razu zorientował się, że trzeba zapewnić jej obronę, by kobieta w spokoju mogła uruchomić swoje kekkei genkai. 
        Niespodziewanie usłyszeli donośny trzask i piski. W pobliżu dało się także zauważyć chmarę ptaków odfruwających w przeciwnym kierunku, zapewne przestraszonych hałasem. Był to bardzo niepokojący zwiastun, jednakże Ira nie przerywała swojego skupienia. W parę chwil później była już gotowa do działania. Powoli uchyliła swoje oczy, po czym oparła się ręką o pień, by utrzymać równowagę. Jej tęczówki zmieniły kolor na jaskrawożółty, prezentując się niczym dwa światełka lasera wbite w głuchą przestrzeń. 
       - Jak wygląda nasza pozycja? - zapytał Kakashi, powoli zbliżając się w kierunku swojej partnerki. 
       Ira początkowo zignorowała pytanie srebnowłosego. Starała się na każdy możliwy sposób, by nic jej nie rozproszyło, toteż z wielką cierpliwością próbowała skupić się na jednym punkcie, by w spokoju rozeznać się z terenem. 
       - Jakieś dwa kilometry stąd na wschód wyczuwam obecność dwóch obcych czakr - odparła po chwili, wskazując dłonią swoją prawą stronę.
       Kakashi słysząc słowa swojej koleżanki wlepił w nią tępe spojrzenie, po czym wzdychnął przeciągle. Dym powoli zaczął opadać, dzięki czemu widoczność stawała się coraz lepsza. Kiedy Ira w końcu wyczuła zmniejszającą się ilość czakry, anulowała swoją technikę, po czym lekko opadając na kolana, wciągnęła głęboko powietrze. Jej kekkei genkai umożliwiał rozpoznanie czakry, a także wykrycie osobnika do stu kilometrów odległości, jednocześnie odkrywając położenie. Jako że była to technika wzrokowa, miała także swoje skutki uboczne, mianowicie niewyobrażalny ból w okolicach skroni.
       - W którym kierunku powiadasz? - Kakashi stanął na przeciwko blondynki, po czym z cierpliwością zaczął obserwować, aż ta w końcu pozbędzie się uciążliwej dolegliwości. 
       Kiedy już ból zaczął znikać, Ira z pomocą Hatake wstała z ziemi, otrzepując się z ciemnej, mokrej gliny. Zwinnym ruchem ręki przetarła parokrotnie oczy, po czym zerknęła na rozłożyste, kolorowe drzewo.
       - Tak jak powiedziałam, na wschód - mruknęła niepewnie, widząc wątpliwości Kakashiego. - I najlepiej gdybyśmy jak najszybciej wyruszyli, bo jak widzę drzewko już nas tutaj nie chcę. - Kobieta z arogancją wyminęła Hatake, po czym ruszyła we wcześniej zaplanowanym przez siebie kierunku. Natomiast Kakashi tylko stał, wpatrując się w swoją towarzyszkę z lekkim uśmiechem na ustach. 
       - Nie idziesz? - zapytała w końcu, udając obojętność.
       - Tam jest zachód - odparł, opanowując śmiech. 
       Ira spojrzała na niego niepewnie, po czym ze wściekłym wyrazem twarzy odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku. Kobieta od lat dzieciństwa miała skłonność do mylenia kierunków, jednocześnie nigdy nie przyznając się do swojego błędu. Wyjątki stanowiły sytuację, w których jej pomyłka mogła poskutkować niewypełnieniem misji, tak jak w tym przypadku.
       - Jakbym nie wiedziała - parsknęła, mijając Kakashiego, na co mężczyzna tylko się uśmiechnął.
       Po chmarze czarnego dymu nie zostało już nawet małej smugi. Las znowu zaczął tętnić swoim dawnym życiem, mieniąc się w promieniach słońca. Można by było od razu stwierdzić, iż tak pięknego widoku nigdy nie chciałoby się zapomnieć, gdyby nie jeden istotny fakt. Las ten naprawdę żył własnym życiem, jednocześnie nie przyjmując gości w swoje progi. Każdy człowiek był tam intruzem, którego po upływie czasu rośliny eliminowały. Jednym z ich najlepszych sposobów było kuszenie, a zważając na ich cudowny wygląd, nie był to problem. Też właśnie dlatego, będąc w Lesie Kraju Barw, trzeba było uzbroić się w spokój, a zarazem bardzo silną wolę.



       Drużyna druga, wyczerpana całodzienną podróżą, stanęła naprzeciwko rozłożystej bramy ozdobionej biało-różowymi liśćmi wiśni, swobodnie opadającymi na czarną, starą furtkę. Łuk nie tylko dzielił dwa Kraje, ale także oddzielał zupełnie inne światy: przyjemny od tego całkowicie tajemniczego i zasłoniętego czarną poświatą. 
       Shikamaru widząc zmieszanie swojej drużyny, stanął przed bramą, zastanawiając się, co może im powiedzieć, by poczuli się lepiej. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż w pewnym momencie ich misji cała trójka doświadczy wątpliwości związanych z wykonalnością zadania, jednakże nie sądził, że pojawią się one już na samym początku.
       - Sensei... - zaczęła niepewnie Tsuki. - Czy my tam idziemy? 
       - Tak, Tsuki. Jest to brama oddzielająca nas od Kraju Barw. - Brunet odwrócił się w kierunku przyozdobionego łuku, po czym ponownie zwrócił się do swoich wychowanków: - Musimy przejść tędy niecałe cztery kilometry, gdzie natrafimy na wąwóz. Potem pozostanie nam pokonanie Lasu i dołączenie do Kakashiego.
       - Pokonanie lasu? - Toru podrapał się po głowie, wyraźnie nie rozumiejąc słów swojego senseia. - W jakim sensie? 
       - Wszystko w swoim czasie, Toru - mruknął pod nosem Shikamaru, po czym zabrał się za otwieranie bramy. 
       Brunet leciutko pchnął zardzewiałą furtkę, która leciutko skrzypnęła. Był to na tyle przerażający odgłos, iż cała trójka zadrżała na samą myśl o zagłębieniu się w ciemnej puszczy. O wiele bardziej widziała im się opcja pozostania w ciepłym, przyjemnym lesie, gdzie wszystko było widoczne, a warunki do wykrycia wroga dostatecznie dobre.
       Kiedy już można było wejść do Kraju Barw, Shikamaru machnął ręką na swoją drużynę, by podążali za nim. Nikt nie śmiał się sprzeciwiać, wszyscy zgodnie i bez żadnego "ale" wykonywali polecenia nauczyciela. 
       W miarę zagłębiania się w wąską ścieżkę przysłoniętą milionami drzew i krzewów o rozmaitym kolorze, Shikamaru zaczął czuć się obserwowany. Uczucie stało się na tyle nieznośne, iż mężczyzna zatrzymał się na chwilę, by poczekać aż dołączy do niego grupa. Chciał mieć pewność, iż przez jego nieuwagę nikomu nic się nie stanie. W końcu on był za nich odpowiedzialny.
        Drużyna szła gęsiego niewyraźnym szlakiem, nie zamieniając ze sobą nawet słowa. Dopiero kiedy brama stała się już słodką przeszłością, Tsuki od czasu do czasu przełykała głośno ślinę za każdym razem, gdy jakaś niesforna gałąź ocierała się o nią, bądź przyczepiała na tyle mocno, że  brunetka musiała przystanąć i odczepić ją od siebie.
       - Sensei! Czy ten las się rusza? - zapytał w pewnym momencie Toru, zatrzymując się na wprost rośliny podobnej do wielkiej akacji. 
       Shikamaru początkowo miał ochotę uderzyć blondyna, gdyż miał dosyć wysłuchiwania się jego zmyślnych teorii na temat niebezpieczeństwa, czy też lepszych zajęć niż wypełnianie misji. Zawsze, gdy tylko Toru postanowił znowu podzielić się swoimi przemyśleniami, brunet najzwyczajniej w świecie ignorował go, wyłapując tylko znaczące sugestie, które czasami pojawiały się w słowach chłopca. Pewnie teraz zrobiłby to samo, gdyby nie fakt, iż poczuł jak jego zwój z mapą unosi się w bardzo szybkim tempie, podnosząc go równocześnie do góry. 
        Tsuki, gdy tylko zauważyła jak wielka, brązowa macka podobna do gałęzi drzewa podnosi Shikamaru, krzyknęła ile sił w płucach. W zastraszająco szybkim tempie ogarnął ją strach, który z sekundy na sekundę robił się coraz większy i nic nie wskazywało na to, że miałby zniknąć. Zupełnie inaczej zachował się Toru, który trzeźwo analizując niebezpieczeństwo wyjął z kabury dwa kunai'e i z dużą precyzją cisnął nimi w kierunku roślinnego napastnika, co poskutkowało uwolnieniem nauczyciela. 
       Shikamaru opadł na ziemię, po czym szybko otrzepując się, nakazał swojej drużynie by za nim podążali. Zdał sobie sprawę, że problemy zaczęły się od chwili przekroczenia bramy i w tym momencie, bez przygotowania, musieli stawić im czoło. Ile razy podczas ucieczki przeklinał na samego siebie, że nie przekazał swojej drużynie informacji na temat Lasu, który miał pojawić się dopiero w końcowej fazie misji. 
       Tsuki biegnąc ile sił w nogach, co jakiś czas odwracała się, by zorientować się, czy nic jej nie goni. Był to jeden z jej podstawowych błędów, który rozproszył jej uwagę, przez co dziewczyna potykając się o konar drzewa upadła na jałową ziemię. Zdążyła jedynie krzyknąć parokrotnie, wołając o pomoc, jednakże nie udało się jej wyrwać z objęć pnącza. 
       Jak na alarm, Hiro rzucił się w ślad za swoją przyjaciółką, jednakże nie dał rady jej dogonić. Mile wyglądająca akacja zabrała ją ze sobą, powoli oplatając się wokół jej ciała. 


***
Wreszcie udało mi się opublikować ten rozdział! Powiem Wam szczerze, że przez wakacje nie miałam ani czasu, ani chęci, a opublikować coś na "odwał" też nie chcę. W każdym razie bloga nie opuszczam, tylko dalej tworzę opowiadanie!
Co do dzisiejszego rozdziału: hmmm... Powiem szczerze, że troszeczkę naciągany jest ten mój motyw z Lasem, ale bardzo mi się podoba, sama nie wiem dlaczego. Powoli także wprowadzam wydarzenia, które dzieją się w tym samym czasie, bo opowiadanie samą drużyną drugą żyć nie będzie. 
Przyznam, że najbardziej podoba mi się pierwsza część rozdziału: jest pisana tak sprawnie, że zaczęłam się zastanawiać, czy to oby na pewno stworzyłam ja. Nie mniej jednak reszta troszeczkę ujmuję w spójności, za co bardzo przepraszam (tak, tak, dopiero się uczę, a z moim zaangażowaniem będzie ciężko szybko wyzbyć się błędów). 
I już na sam koniec: bardzo, ale to baaardzo chciałabym podziękować wszystkim, którzy postanowili, że będą śledzić Wolę Ognia. Nie sądziłam, że będzie Was tak dużo. Dzięki temu mam jeszcze większą motywację do dalszego tworzenia.  Na sam koniec jeszcze małe co nieco na temat nowego kekkei genkai Iry oraz objaśnienie techniki.
No cóż, do napisania!
Czekam na Wasze opinię i błędy, które (na pewno) SĄ w rozdziale. 

Głosuj w SONDA!

Fuuton Renkuudan - technika wiatru, polegająca na wciąganiu powietrza do płuc i wypuszczania ja po wcześniejszym zmieszaniu czakry, w rezultacie czego wytwarza się ogromny podmuch (w zależności od ilości czakry, którą przeznaczymy).

Torēgan(tropicielskie oko) - technika wzrokowa, polegająca na wyczuciu czakry przeciwnika, jak również zlokalizowaniu jego położenia. Cechą rozpoznawalną tego kekkei genkai jest kolor oczu - jaskrawożółty, gdy użytkownik korzysta z jego możliwości. Technika jest na tyle niepraktyczna, iż podczas użytku ninja jest nieskłonny do obrony, gdyż musi skupić się na aktywacji, a także skutki uboczne użytku: silny ból w okolicach skroni, który występuje w zależności od długości używania techniki. Klanem, z którego wywodzi się Torēgan jest rodzina Torakkā pochodząca z Kraju Deszczu, aktualnie zamieszkująca Wioskę Liścia. 

10 komentarzy:

  1. Ciekawy sposób pobudki. Haha. Biedny Toru. „ Mamo, przykryj mnie! Zimno tu...” I padłam. Haha, ośmieszył się przed członkami drużyny. xd Chciałabym na żywo widzieć minę osoby będącej na jego miejscu w tamtej chwili. xd Haha. Co to za dziewczyna, którą obezwładnił Sasuke? Pewnie ktoś należący do strony ich przeciwników. Już mi się podoba ten Las. Haha. Tsuki ma pecha. Ale skoro pomogli sensei'owi, to może uda im się uratować także ją. Jestem ciekawa, jakie jeszcze niespodzianki tam na nich czekają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku. Pojawił się Sasuke! :D Um, chociaż bardziej powinna mnie zainteresować ta dziewczyna, którą obezwładnił, nie? Tak, chyba tak. Teraz co do drużyny Shikamaru - Toru, tak jak czytelniczkę wyżej, rozwalił także i mnie :D Jednak pałam sympatią do twojego Shiki, w sumie pałam do niego sympatią w każdym wydaniu.
    Ira i jej pomylenie kierunków sprawiły, że walnęłam śmiechem, więc zdecydowanie się udało :D No i czekamy na ciąg dalszy tego, co dzieje się w lesie.
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale tak jak rozmawiałyśmy - szkoła.
    Podsumowując, rozdział świetny i nie zawiodłaś mnie :D Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu. Szybko się to czyta. Trochę aż za xD. Każdy rozdział jest bardziej genialny od poprzedniego xD. Biedny Tsuki. Zastanawia mnie jednak, kim jest ta dziewczyna, którą obezwładnił pan szanowny Sasuke XD? No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział i zaprosić Ciebie do przeczytania nowego rozsziału na http://szklane---marzenia.blog.onet.pl ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Toru* Kurczę, przejęzyczyłam się w imieniu -.-

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że w końcu dodałaś rozdział. Stęskniłam się za tym opowiadaniem;) No i proszę pojawił się Sasuke. Nie cierpię go strasznie, ale w jednym muszę sie z nim zgodzić - też nie cierpię wykładów Naruto;P W każdym razie ciekawe, kogo on tam sobie złowił. Co do drużyny Shikamaru, scenka z budzeniem powalająca. Naprawdę Ci wyszła, za co brawa. Nie zawsze udaje się, by humor był naturalny. Keekai genkai Iry - intrygujący pomył i ładnie się wkomponował do świata Naruto. Jestem bardzo ciekawa, co dalej. Masz taki lekki styl, że aż chce się czytać! Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny obrót spraw, bardzo mi się spodobał. Coraz lepiej poznajemy bohaterów, pojawiają sie nowi, a akcja się rozkręca. Czekam na kolejny rozdział :)
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny blog :) ciekawa fabuła się zapowiada. Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, znając mnie, jestem prawie pewna, że kontynuacja pojawi się w przeciągu miesiąca. Tak już mam, że robię długie przerwy w pisaniu. Jednak od razu mówię; rozdział się pojawi na pewno, nawet jeśli będzie na niego trzeba długo czekać, za co przepraszam.

    Dzięki za zainteresowanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, wpadłam na Twojego bloga przez troublesome-situation, na którym znalazłam link. Właściwie to "przygodę" z Twoją twórczością zaczęłam od szkoła-liścia i przyznam szczerze, że zakochałam się w Twoim talencie od pierwszego przeczytanego akapitu :))) Dziewczyno, niewątpliwie masz talent! I wyobraźnie; bardzo fajne jest to, że nie skupiasz się na głównych postaciach. Zarówno tu, gdzie główną rolę wydają się odgrywać dzieciaki z drużyny 2, jak i na szkoła-liścia (swoją drogą, jest to pierwsze opowiadanie o Akatsuki, które mnie zainteresowało, a nawet zafascynowało i nie wieje kiczem - brawo!).
    Ogólnie co do fabuły - zapowiada się bardzo ciekawie. Trudna misja, na którą nie wiadomo czemu Naruto wysyła dzieciaki. (Cóż, wierząc Twojej wyobraźni, na pewno będzie to miało jakiś większy sens xd ) No i Shikamaru jako sensei drużyny - tym to podbiłaś moje serce! Co jeszcze mi się podobało, to pierwsza scena z Sasuke. Fajnie, że nie robisz z niego cukrowego, przykładnego obywatela Wioski Liścia, który porzucił swoją nienawiść i cudownym sposobem stał się bezgranicznie dobry! Normalnie całuję Ci stopy, za tą jego chęć mordu i niechęć do umoralniających wykładów Naruto! xd
    Okej, co dalej... aaa, coś mnie bardzo zaintrygowało. Chyba było to w tym rozdziale, ale nie jestem pewna, bo czytam hurtowo xd a mianowicie, Shikamaru kiedy rozmyślał o Toru, stwierdził, że prawdopodobnie jest taki jak jego matka, której on (Shikamaru) nie znał w wieku 13 lat. Tak, od tamtej chwili zastanawiam się kim ta matka jest! I tu już masz kolejnego plusa, bo zgaduje, że nie jest to Hinata - oryginalnie ! ;D

    A teraz trochę co do stylu pisania: ogólnie podoba mi się strasznie! Jest lekki, bardzo przyjemnie się czyta wszystko co napiszesz, w dodatku opisujesz akcje tak dokładnie, że moja wyobraźnia niewiele musi się napracować, bo opisy ma podane, jak na tacy xd cud, miód i orzeszki, ale jednak z nutą goryczy...
    Zazwyczaj nie lubię krytykować, ale zdarza mi się, że czepiam się do szczegółów, które mi jakoś natrętnie przeszkadzają xd u ciebie tez znalazłam mały zgrzyt: masz luźny styl pisania i jest to fajne, ale psujesz to trochę powtarzaniem "iż" "gdyż" "jednakże". Osobiście uważam te słowa za dość sztywne i sztuczne, bo mało kto używa ich na co dzień. Spróbuj zastąpić je zwykłymi "ponieważ" "bo" "że". Oczywiście to tylko sugestia, a nie jakiś tam rozkaz ^^
    I jeszcze jedno, czasami dajesz jakoś tak za dużo wyrazów do zdania, które właściwie są zbędne. "Zdawał sobie sprawę z tego, że Kakashi i Ira potrzebują natychmiastowego wsparcia, dlatego nie mógł marnować ani chwili, tym bardziej dlatego, że nie potrafił przewidzieć, jak trudno będzie im się przedrzeć przez Kraj Barw i jego sławny Las." ja bym napisała to tak: "Zdawał sobie sprawę, że Kakashi i Ira potrzebują wsparcia, dlatego nie mógł marnować ani chwili. W dodatku nie potrafił przewidzieć, jak trudno będzie im się przedrzeć przez..." ominęłam tym dwa powtórzenia, które Ty popełniłaś "że" i "dlatego". Było to też zbyt długie zdanie, które powinno być podzielone - to też Ci się czasami zdarza.

    To tyle :) Mam nadzieję, ze ta krótka krytyka nie zniechęci Cię w żadnym stopniu do pisania, i nie urazi - ogól prezentuje się naprawkę cudownie, ja po prostu mam obsesję na punkcie szczegółów xd
    Opowiadanie świetne i mam prośbę: możesz informować mnie o nowościach na szkoła-liścia, wola-ognia i dreams-for na gg:1048346? Będę wdzięczna :)

    Pozdrawiam!

    Upss.. trochę sie rozpisałam ;pp

    OdpowiedzUsuń
  10. Aha! Jest i Sasuke. A już się tak zaczęłam zastanawiać, czy to przypadkiem on nie stoi za tymi napadami na zwoje, ale jednak nie. Niby jest dobry, ale jednak jednak, ciągle coś tam w nim siedzi. Fajnie go przedstawiłaś :D
    No i ta tajemnicza żona Naruto.. Pochodzi z innej wioski tak?
    Podoba mi się ten Toru, niby taki dzieciuch ale jak przyjdzie co do czego, potrafi się opanować i trzeźwo myśleć.
    No i co się stało z Tsu? ;__;

    OdpowiedzUsuń

Byłabym naprawdę wdzięczna, gdyby osoby, które rzeczywiście przeczytały rozdział zostawiły po sobie jakikolwiek komentarz. Sprawia to, że wiem, dla kogo piszę i bardziej motywuje mnie do szybszego pisania opowiadania. Was to nic nie kosztuje *oprócz tych dwóch minut*, a mi bardzo pomaga.