4 || Wielkość straty Hokage

     Naruto nerwowo przekładał papiery z miejsca na miejsce, doszukując się czegoś, co mogłoby uspokoić jego skołatane myśli. Od momentu gdy Pakkun przyniósł ze sobą raport z Kraju Barw, Hokage zaczął na poważnie rozmyślać o swojej decyzji. W jego głowie pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno wysłanie w tamte kręgi trójki niedoświadczonych ninja nie będzie źródłem problemów, których i tak było dużo. Niestety, za każdym razem zdawał sobie sprawę, że teraz jest już za późno na zmianę zdania. Jedyne, co może zrobić, to czekać na raport od Shikamaru.
       Jego chaotyczne rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Naruto rozszerzył swoje źrenice z nadzieją, że w progu zobaczy kogoś, kto pomoże mu w rozwiązaniu problemów, które poniekąd sam stworzył. Niestety, Shiranui był tylko i wyłącznie zwiastunem kolejnych spraw do rozwiązania.
       - Coś się stało? - zapytał blondyn z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania w głosie. 
       Ninja podszedł wolnym krokiem do jego biurka, uprzednio zamykając drzwi. Nie omieszkał przelotnie spojrzeć na harmider panujący na mahoniowym blacie, co sprawiło, że poczuł się nie na miejscu. Wiedział, że jego słowa jeszcze bardziej zdołują czcigodnego Hokage. Nic więc dziwnego, że w jego głowie pojawiła się myśl, by jak najszybciej opuścić gabinet i zapomnieć o wiadomości, którą musiał przekazać. Nie chciał frasować władcy, co było zupełnym przeciwieństwem skutków przekazania informacji.
       - Lord Feudalny Kraju Wiatru prosi o natychmiastowe spotkanie w związku z zagrożeniem wynikającym z zaatakowania wież - rzekł na jednym wydechu, po czym odczekał chwilę na reakcję swojego przełożonego. Kiedy zdał sobie sprawę, że Naruto nie nie ma zamiaru w żaden sposób skomentować jego wieści, kontynuował: - przed chwilą odebraliśmy wiadomość, która była zapieczętowana w sposób Taisetsu*
       Naruto słysząc określenie, które zapadło głęboko w jego pamięci, przełknął głośno ślinę, a jego oczy zaszkliły się samowolnie. W ostatniej chwili udało mu się opamiętać, jednak to wcale nie umknęło uwadze podwładnego. Shiranui odwrócił wzrok w geście zakłopotania, doskonale zdając sobie sprawę, co w tym momencie powróciło do władcy ze zdwojoną siłą. Co spowodowało, że przeszłość przysłoniła teraźniejszość. Nie miał blondynowi tego za złe, ponieważ wiedział, co oznacza utracić bliską sercu osobę.
       - Rozumiem - odrzekł bezuczuciowym, niepodobnym do siebie głosem Naruto. - Jeśli możesz, przynieś mi tą wiadomość w całości. Chciałbym zapoznać się ze szczegółami - dodał zwięźle, uciekając wzrokiem. 
       Genma przyjął do wiadomości rozkaz władcy i uprzednio salutując, zniknął w dymie, używając jedną z technik Anbu. Naruto natomiast pozostał w gabinecie sam, uporczywie walcząc ze swoimi myślami i starając się zapomnieć to, co na dobre odmieniło jego życie. Starał się ze wszystkich sił przywołać do siebie obraz Yae, która pomogła mu w tamtym okresie i przez cały ten czas była podporą. Niestety, nic nie było w stanie odwieść go od powrotu do wspomnieć, tak bolesnych dla niego i wioski.
     W geście irytacji głośno charknął, jednocześnie uderzając pięścią w biurko. Wszystkie papiery spadły na drewnianą podłogę, a szklany kubek potrzaskał się na trzy miliony kawałeczków. Hokage z zaciśniętymi zębami podszedł do rozległej komody, po czym przez parę minut uporczywie spoglądał na zdjęcie swojego ojca, zarzucając mu własne błędy. Miał nadzieję, że dzięki temu uda mu się ochłonąć i powrócić do trzeźwego myślenia, jednak rzeczywistość była zupełnie inna. 
       Po długiej walce ze samym sobą, Naruto przegrał. Innymi słowy, dał za wygraną i ze łzami w oczach upadł na podłogę. Otworzył jedną z ciężkich szuflad i pierwszy raz od bardzo dawna przyjrzał się zdjęciu, które wywoływało w nim nie tylko wiele szczęścia, ale także ogrom bólu. Przytulił ramkę do siebie i powoli zaczął się uspokajać. 
      - Naruto... - usłyszał za sobą kobiecy, przejęty głos. Nawet się nie odwrócił. Nie miał najmniejszej ochoty na zmartwione spojrzenie swojej blond-włosej towarzyszki. Pragnął jedynie pozostać sam i cofnąć się wstecz te paręnaście lat, by móc zmienić przebieg zdarzeń. Niestety na to także było już za późno. Kobieta wolnym krokiem podeszła do mężczyzny i czule go przytuliła. Momentami wydawać by się mogło, że chciała mu powiedzieć "wszystko będzie dobrze", jednak doświadczenie nauczyło ją, iż te słowa tylko i wyłącznie dodają bólu. 



       Biała kora brzozy coraz bardziej traciła swój pierwotny wygląd, podczas gdy kruczowłosy mężczyzna zatapiał w niej błyszczące ostrze kunaia. Za każdym razem, gdy nad jego głową przeleciał kruk, Sasuke rysował jedną, podłużną kreskę na drzewie, co było pewnego rodzaju odliczaniem. Odliczaniem do podjęcia decyzji. 
       Było południe. Słońce grzało z coraz większym zapałem, a las stawał się promienisty i przyjemny. Wszystko idealnie ze sobą współgrało, nawet śpiew ptaków doskonale wkomponował się do scenerii. Jedyne, co przeszkadzało mężczyźnie w jego spokojnym krajobrazie, to jego jeniec, a dokładniej młoda dziewczyna, której przeznaczenie postanowiło, iż zginie z jego ręki. Tak pomyślałby stary Sasuke, zabijający każdego, kto celowo bądź przypadkiem wchodził mu w drogę. Teraz jednak kruczowłosy wolał przemyśleć wszystko w zupełnie inny sposób, by potem nie żałować swojej decyzji. 
       Zmęczony ciągłym rozmyślaniem nad sytuacją i jej rozwiązaniem, nerwowo wstał z miejsca i pewnym krokiem podszedł do małolaty. Spojrzał na nią przepełnionymi gniewem oczami i odkneblował jej usta, mając nadzieję, iż nie zacznie krzyczeć. Niestety, właśnie to zrobiła. Szatynka wydarła się z całych sił, wołając o pomoc lub zwracając się do Jashina o przebaczenie, co wprawiało Sasuke w jeszcze większe otępienie. Bez głębszego zastanowienia, uderzył ją lekko w policzek, gdyż nie miał wystarczającej ilości siły wewnętrznej by skrzywdzić - w gruncie rzeczy - dziecko. 
       - Jeśli będziesz się drzeć, to uśmiercę cię bez możliwości wyjaśnień - syknął w jej kierunku. 
       Dziewczyna tylko przytaknęła, po czym spuściła wzrok. Widać było, jak się denerwuje, jak odlicza sekundy do własnej śmierci, zastanawiając się, czy dużo wycierpi, czy jej przeciwnik zlituje się nad nią i pozwoli jej umrzeć bez bólu. Analizowała tylko negatywne scenariusze, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że może uda jej się przeżyć. 
       Sasuke usiadł naprzeciwko niej, uprzednio odgarniając brudne liście z trawy. Następnie spojrzał jej głęboko w oczy z nadzieją, iż zechce współpracować i nie będzie musiał używać swoich zdolności. 
       - Jak się nazywasz? - zapytał, starając się, by jego głos brzmiał w miarę przyjaźnie.
       Młoda kunoichi odwróciła swoje spojrzenie, bojąc się, że jej rozmówca przejrzy ją na wylot. Słyszała o takich umiejętnościach, co napawało ją niewyobrażalnym strachem. Wiedziała, że jeśli wpadnie w jakąś technikę oczną, nieuchronnie skaże się na śmierć. 
       - Umiesz mówić?! - syknął po cichu i wstał z wcześniej zajmowanego miejsca. Wolnym krokiem przeszedł pod białą brzozę i podniósł swój plecak z asortymentem. Stał tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się z zaciekawieniem dziewczynie, która uparcie starała się nie panikować. 
       - Dobrze... Skoro nie chcesz współpracować, to nie mam innego wyjścia - mruknął pod nosem i zrzucił plecak z ramienia. Szybko przymknął oczy, by po chwili aktywować Mangekyo Sharingana i porozmawiać z  dzieciakiem w zupełnie inny sposób. Iluzja była dla niego jedynym, mało bolesnym rozwiązaniem by dowiedzieć się czegokolwiek od niedoświadczonego ninja. 
       Kiedy technika zaczęła działać, szatynka odczuła błogość. Taką, która otwiera swoje bramy dla ludzi zmarłych, by mogli zatopić się w krainie wiecznego spokoju. I tak właśnie się czuła - jakby umierała. Sam fakt, iż dostrzegała tylko światło - jasne, wyraźne, które po chwili zmieniła się w jej własne odbicie, sprawiał, że zaniepokoiła się. Ruszyła w stronę jasności, pozwalając słuchać głosu - jak jej się wydawało - intuicji, przez co weszła do ciemnego pomieszczenia gospody, w której stało lustro. Spojrzała w nie, a jedyne co zobaczyła, to własne odbicie, doskonale imitujące każdy jej ruch. 
       Cisza została przerwana parę minut później, kiedy do obszernej gospody wbiegła starsza kobieta z dzieckiem owiniętym w koc. Ów dziecko głośno płakało, a staruszka pomimo usilnych starań nie potrafiła go uspokoić. Nic więc dziwnego, że dziewczynę zaczęła ogarniać ciekawość, przez którą podbiegła do dziecka i na nie spojrzała. Niestety to co zobaczyła, spowodowało wydobycie się z jej gardła przeraźliwego szlochu. Dopiero słowa, które wyszły z ust staruszki postawiły ją w jasnym punkcie własnej osobowości. Dzięki temu, była pewna, że jej przypuszczenia były trafne.
        - Ona nie żyje... Prosiła, bym zajęła się dzieckiem - wycharczała zmęczonym głosem staruszka, po czym upadła, wcześniej podając dziecko mężczyźnie. Siwowłosy przyjrzał się dziewczynce z zainteresowaniem, po czym wypowiedział dwa słowa, które spowodowały, że Sasuke anulował technikę. Informacje, które uzyskał, stały się zbyt obciążające nawet jak dla niego. Dlatego też nie miał sił, by dalej kontynuować przesłuchanie.
       - Nie wierzę - rzekł nieprzytomnym głosem, próbując przyjąć do wiadomości to, czego się dowiedział. Jego oczy zatopiły się w bezdennej otchłani, od której w żaden sposób nie mógł się uwolnić, a jedyne co przechodziło mu przez gardło, to dwa słowa. - Nie wierzę...

     Stał bezradny, spoglądając w kierunku, w którym już powinien dążyć, nie zważając na nic innego. Niestety, sparaliżował go strach. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł, że jego poziom nie odzwierciedla tego, jak się zachowuje. I gdyby nie krzyk jednego ze swoich podopiecznych, najpewniej dalej stałby w miejscu, zastanawiając się, co zrobić. 
       - Sensei! - wrzasnął Hiro, rzucając się w pogoń za przyjaciółką. Po drodze zgubił swoją kaburę, jednak nawet to nie było w stanie go powstrzymać. Chłopak zwinnym ruchem wyrwał shurikeny z rąk Toru i zaczął nimi rzucać w kierunku pnącza. 
       - Hiro, przestań! - napomniał go Toru. - Jeśli trafisz w Tsuki, możesz ją zabić - odrzekł spokojnie, obmyślając najskuteczniejszy plan. 
       Dopiero po jakimś czasie Shikamaru dołączył do swojej drużyny z zamiarem wyrwania Tsuki z rąk, na oko przyjemnej, akacji. W pośpiechu przedstawił chłopakom ich zadania, po czym rzucił się w pogoń za przestraszoną dziewczyną. Wiedział, że nie ma czasu do stracenia, ponieważ coraz bardziej zbliżali się do środka lasu, gdzie czekała ich niechybna śmierć. Musieli więc działać szybko i skutecznie, gdyż drugiej szansy mogli nie dostać.  
       W tym samym czasie, Kakashi i Ira opuszczali środkową część lasu w obawie, że drzewa raz na zawsze pozbędą się ich ze swojego imperium. Prawdopodobieństwo takiej kolei rzeczy było bardzo wielkie, bowiem tutejsza fauna i flora całkowicie nie akceptowały ludzkiej obecności. Z drugiej zaś strony, ich zadaniem było ochranianie wież, co oznaczało, iż musieli w jak najszybszym tempie do nich dotrzeć. W gruncie rzeczy, w ogóle nie powinni stamtąd odchodzić, jednak atak wroga nie dawał im innej możliwości. Nie mieli żadnych szans przeciwko szóstce dobrze wyszkolonych ninja. 
       - Kakashi, słyszałeś to? - zapytała w pewnym momencie Ira, odwracając głowę w prawą stronę. Kobieta zaczęła nasłuchiwać, przez co zwolniła, aż w pewnym momencie całkowicie przystanęła, szukając źródła krzyku. Jej towarzysz dołączył do niej chwilę później, dając wyraźne do zrozumienia, że powinni to sprawdzić, nim powrócą na bezpieczne tereny Kraju Barw.
       Kakashi i Ira w bardzo szybkim tempie ruszyli w niepokojącym ich kierunku, przez co zmuszeni byli do zdenerwowania paru drzew, ucinając ich pojedyncze pnącza. Las, w który wchodzili coraz głębiej, był bardzo rozzłoszczony, co nie uszło uwadze Hatake. Wiedział, że musiało wydarzyć się coś poważnego lub zieleń znalazła swoje nowe pożywienie. Kto by pomyślał, że rośliny mogą być mięsożerne?, zapytał sam siebie. 
       Kiedy udało im się dotrzeć do głównej alejki, Ira od razu zauważyła postać Nary, który starał się w każdy możliwy sposób dogonić nieprzyjaciela. Zdając sobie sprawę, dlaczego jest to takie ważne dla kolegi z wioski, szybko tyrpnęła Kakashiego, by ten pomógł im w zaistniałej sytuacji. 
       - Shikamaru! - krzyknęła białowłosa, dołączając do niego. - Co się stało? - zapytała, szybko łapiąc oddech. 
        - Pnącze porwało Tsuki! -  wydyszał głośno. 
        - Rozumiem - mruknęła, po czym machnęła ręką. - Kakashi się tym zajmie. Wycofaj resztę drużyny - zakomunikowała i zatrzymała się na jednym z pni. 
       Białowłosy zauważając całą sytuację, stanął na wysokim drzewie pięć metrów przed zbliżającym się pnączem ciągnącym Tsuki za nogę. Dziewczyna była przerażona, a jej ciągłe łkanie tylko utwierdzało go w przekonaniu, że tym razem Naruto przesadził. Byli stanowczo za młodzi na takie ryzyko. Z drugiej zaś strony, przypomniał sobie swoją decyzję, kiedy postanowił, że jego drużyna przystąpi do egzaminu na chūnina bez żadnego doświadczenia. Mniej więcej oboje postawili swoich podopiecznych w tej samej sytuacji. 
       Odrzucając od siebie zbędne myśli, Hatake wyciągnął ze swojej kabury małą, czerwoną kuleczkę, która pod lekkim naciskiem zmieniała swój kształt. Musiał sprawnie ukształtować z niej kolec, który będzie miał możliwość wbicia się w pnącze odpowiedzialne za całe zamieszanie. Zręcznym ruchem dłoni zaczął formować broń, po czym zacisnął zęby i czekając na odpowiedni moment, zrzucił przedmiot w dół. 
       Po całej akcji wszyscy stracili widoczność na dobre pięć minut. Mimo wszystko, starali się zachować spokój, który był niezbędny do ocalenia brunetki. Inaczej pnącza znów mogły zaatakować, co tym razem mogłoby skończyć się tragedią. 
       Toru chodził powoli po suchej ściółce i starał znaleźć swoją przyjaciółkę. Za każdym razem, gdy jego próby spełzały na nic, coraz bardziej bał się o los Tsuki. Miał ochotę krzyczeć jej imię, aż do momentu, gdy nie usłyszy odzewu. Niestety, wiedział, że mogłoby to przynieść im więcej kłopotów. 
       - Sensei - niespodziewanie wszyscy usłyszeli niewyraźny, dziewczęcy głos, który przywrócił im nadzieję. Brunetka żyła, a jedyne, co rzucało się w oczy, to jej zadrapania na ciele. Na szczęście, nic poważniejszego nie dolegało młodej kunoichi. 

       Kiedy dzień powoli chylił się ku końcowi, a drużyna druga wraz ze swoim senseiem, Kakashim i Irą znaleźli się na bezpiecznym terenie, białowłosa kobieta zaczęła zajmować się głębszymi ranami Tsuki. Co prawda, nigdy nie ukończyła kursu medycznego, jednak jako że była uczestniczką Wojny Klanów** w nieistniejącym już państwie Czerwieni***, musiała zapoznać się chociaż z podstawowymi metodami leczenia, które często okazywały się przydatne. Oczywiście, nie obyło się bez przeszywającego bólu, przez co Shikamaru zaczął żałować, że nie ostrzegł swojej drużyny przed możliwym niebezpieczeństwem.
       Kiedy chłopcy rozpalali ognisko, a białowłosa opatrywała Tsuki, Kakashi wolnym krokiem podszedł do Nary i spojrzał na niego zaciekawionym spojrzeniem. Nawet bez użycia technik, Hatake zauważył, że coś bardzo trapi młodego senseia.  Chciał się od niego dowiedzieć, co sobie zarzuca, jednak nie bardzo wiedział, czy aby na pewno jest sens rozdrapywać rany, które powinny zagoić się we wnętrzu. Był przekonania, że dopóki myśli nie ujrzą światła dziennego, są niewidoczne dla ludzi, przez co cierpienie nie zostaje spotęgowane. Jednak mimo to, postanowił porozmawiać ze swoim kompanem. 
       - Coś się stało? - zapytał swoim spokojnym głosem.
       Shikamaru przeniósł swoje nieprzytomne spojrzenie na Kakashiego, po czym lekko się uśmiechnął. W tamtym momencie Hatake był już stu procentowo pewny, że trafił w sendo. Szczególnie utwierdziło go w przekonaniu zachowanie Nary, który zaśmiał się nerwowo, gdy białowłosy usiadł koło niego.
       - To głupie, nie uważasz? - zapytał brunet, bardziej siebie, niż rozmówcę. - Mam stopień jōnina, a mimo to nie potrafię zadbać o swoją drużynę. Gdyby jej coś się stało... Nie potrafiłbym spojrzeć Kurenai w oczy, rozumiesz to, Kakashi? To mnie momentami przeraża. 
       Kieł spojrzał ze zrozumieniem na kolegę, po czym uśmiechnął się wesoło, poklepując go po ramieniu. Nara nie mógł zrozumieć, w jaki sposób temu mężczyźnie udaje się wszystko retuszować i nie ukazywać ludziom swojego bólu. W końcu zdawał sobie sprawę, iż Hatake przecierpiał o wiele więcej, niż on sam. Mimo to, zawsze potrafił pocieszać innych. 
       - Czasami są sytuację, w których oni muszę poradzić sobie sami. Nie da się ochraniać trzech osób na raz i przy okazji siebie. Twoje zadanie polega na tym, by nauczyć ich, jak walczyć i bronić się, a nie polegać na innych - odparł Kakashi i uśmiechnął się już drugi raz. 
       Shikamaru przyznał mu w głębi duszy rację, jednak nie odważył się powiedzieć tego głośno. Uważał, że niektóre rzeczy nie powinny być wypowiadane dwa razy. 
       Kiedy słońce ustąpiło miejsce jasnemu księżycowi, a niebo zasypało się milionami gwiazd, ninja z Wioski Liścia mogli wreszcie odpocząć po wyczerpującym dniu. Wszyscy i każdy z osobna potrzebował niezbędnego odpoczynku, nie tyle fizycznego, co psychicznego. Nawet najmniejsze wydarzenie zagrażające życiu komukolwiek sprawiało, że młodzi shinobi coraz bardziej obawiali się dalszego przebiegu misji. Nie wiedzieli, co ich spotka, ani czego się spodziewać. Nie byli pewni prawie niczego, oprócz jednej rzeczy: nie mogli się już wycofać. Na ten krok było już stanowczo za późno. 

*****
Ach, kochani, jestem z siebie dumna! Udało mi się opublikować ten przeklęty, czwarty rozdział, który znowu tak miesza historię, że zapewne zechcecie mnie za to zabić. Niemniej jednak, mi się osobiście podoba, tyle że jest strasznie... uczuciowy? Cóż, nawet nie wiem jak to nazwać. W każdym razie obiecuję Wam, że w następnym rozdziale o wiele więcej rzeczy się wyjaśni, jednak nie mogę obiecać, że nie pojawi się więcej zagadek i tajemnic. Tak w ogóle, jakieś pytania Was nurtują, po tym rozdziale? ;> 
Ogólnie bardzo często spotykam się z pytaniem czytelników: czyim dzieckiem jest Tsuki, Toru i Hiro. Cóż... Co do ojca Toru (Naruto) nie powinniście mieć wątpliwości, tak samo jak do rodziców Tsuki (Asuma i Kurenai, dla niewtajemniczonych). Co zaś tyczy się reszty... Radziłabym nie tworzyć domysłów, ponieważ możecie się zawieść :) 
Ferie zaczynają mi się już w ten poniedziałek, więc jeśli wszystko dobrze pójdzie, to może uda mi się w lutym opublikować co najmniej trzy rozdziały. W każdym razie postaram się, aby tak właśnie było. 
Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do wyrażania swoich opinii, jak także do zapoznania się ze słowniczkiem. 

Taisetsu - pieczęć, którą pieczętowane są wszystkie najważniejsze dokumenty, często dotyczące życia lub śmierci. 

Państwo Czerwieni - małe państewko, o którego istnieniu wiedzieli tylko Hokage i niektórzy jōnini Wioski Liścia. Było to miejsce zamieszkania wielu uzdolnionych klanów, które miały tam dostateczne warunki do samodoskonalenia się. 

Wojna klanów - spór o władzę w Państwie Czerwieni, który ostatecznie skończył się usunięciem z map dowodów jego istnienia. Przelało się wiele krwi niewinnych ludzi, natomiast klany, którym udał się przeżyć, dołączyły do swoich dalekich krewnych i ich Wiosek (tak jak np. Ira).

Kolejne rozdziały
5 || Posiadacz Sharingana
6 || Pamiątka po stracie
7 || Tato, gdzie jesteś? 

5 komentarzy:

  1. Jejku, jak ja się cieszę, że udało Ci się dodać coś nowego;) Mnie tam uczuciowość rozdziału się podobała. W końcu uczucia mimo wszystko stanowią ważną cześć ludzkiej jednostki i nieopisywanie ich byłoby wielką stratą, szczególnie że Tobie wychodzi to świetnie;) Naruto właśnie zaczyna odczuwać skutki swej decyzji. Chyba faktycznie przesadził, wysyłając na taki teren dzieciaki. Ogólnie rzecz biorąc w nie najlepszej jest sytuacji. Rzadko spotyka się, że Naruto jest taki zdołowany, ale poniekąd mnie to cieszy. Trochę dość już miałam pomarańczowej siły;P Wreszcie jest trochę bardziej ludzki. najbardziej zaintrygowała mnie chyba sprawa z Sasuke. Bardzo tajemniczo to opisałaś. Kim jest ta dziewczynka? I co Sasuke zobaczył w jej głowie? mam nadzieję, że niedługo nam to zdradzisz. No i cieszę się, że udało sie uratować Tsuki. Ach ten Kakaś, zawsze znajdzie się w odpowiednim miejscu. Co Ci mogę powiedzieć? Świetne opisy, naprawdę. Takie pełne szczegółów, w ładnym stylu i pełne specyficznego nastroju. Obym mogła jak najwięcej ich czytać w twoim wykonaniu. O i u Ciebie też ferie? Zatem życzę dużo weny, trzeba czas wolny wykorzystać;) pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... no to było coś bardzo ciekawego i intrygującego. Bardzo mnie wciągnęło. Ciekawie, ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj,
    dopiero co tutaj trafiłam, przeczytałam całość jednym tchem, wspaniale piszesz, bardzo zachęcająco. Bardzo podoba mi się Naruto, który właśnie, no cóż w tym rozdziale zaczyna odczuwać skutki podjętej decyzji... Cieszę, się że Tsuki została uratowana, Kakashi znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie... Intryguje mnie sprawa Sasuke, dość tajemniczo zostało wszystko przedstawione, kim jest ta dziewczyna, i co takiego zobaczył...
    Weny, multum weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Już na samym początku mają ciężko. A co będzie potem? Poradzą sobie? Naruto chyba nie przemyślał do końca swojej decyzji. Może rzeczywiście powinien powierzyć misję komuś bardziej doświadczonemu. Dlaczego wybrał trójkę młodych, niedoświadczonych osób? Może coś o tym było... jejku, tak dużo czasu minęło od poprzednich rozdziałów, że słabo się orientuję. Ale może jeszcze zdążą się wszystkiego nauczyć i jakoś sobie poradzą. W sumie... gdyby nie mieli żadnych szans, to Naruto chyba by ich nie wysyłał. No, ale przed nimi jeszcze dużo pracy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nooo racja mam ochotę cię zabić xD
    Wcześniejszych tajemnic nie wyjaśniłaś, a tu dowalasz nowe? I to ciężkiego kalibru widzę.. xD
    Może ta tajemnicza żona Naruto zginęła i on dowiedział się o tym przez to Tcośtam? Albo brunetka jest córką Sasuke? No bo w sumie co mogło go aż tak bardzo zdziwić ;>
    Dobra jak powiedziałaś - lepiej nie wysnuwać swoich dziwacznych teorii, bo myślę, że kiedy w końcu wszystko się wyjaśni to będę mega zaskoczona.

    OdpowiedzUsuń

Byłabym naprawdę wdzięczna, gdyby osoby, które rzeczywiście przeczytały rozdział zostawiły po sobie jakikolwiek komentarz. Sprawia to, że wiem, dla kogo piszę i bardziej motywuje mnie do szybszego pisania opowiadania. Was to nic nie kosztuje *oprócz tych dwóch minut*, a mi bardzo pomaga.